Chleb - nowy początek.

"Można mieć wszystko żeby odejść
czas młodość wiarę własne siły
świętej pamięci dom rodzinny
skrzynkę dla szpaków i sikorek
miłość wiadomość nieomylną
że nawet Pan Bóg niepotrzebny

potem już tylko sama ufność
trzeba nic nie mieć
żeby wrócić"

Ks. Jan Twardowski


Po raz pierwszy od dwóch lat jadąc do Jegłowej spakowałam mój aparat fotograficzny. Cieszę się, że wróciła moja wena, chęci, radość z zatrzymywania chwil, codzienności, w kadrze. 



Dużo przez te dwa lata się wydarzyło. Nie ma z nami mojego teścia, nie ma suni Mimi. Wierzę, że są razem w lepszym świecie.





Myślę, że po dwóch latach jestem gotowa na nowy rozdział. Oby trwał jak najdłużej.





Chleb pełnoziarnisty

Chleb pełnoziarnisty mojej teściowej jest teraz najbardziej pożądanym wypiekiem. Gdy mamy przyjechać w odwiedziny teściowa piecze więcej i zabieramy go ze sobą do domu dlatego nigdy jeszcze go nie piekłam ale przepis mam. 

Składniki:

  • 1 kg mąki
  • 1 szkl. słonecznika
  • 1 szkl. otrąb pszennych
  • 1 łyżka cukru
  • 1 łyżka soli
  • 1 łyżka pestek dyni
  • 1 łyżka sezamu
  • 1 łyżka siemienia lnianego
  • pół kostki drożdży
  • 1 litr ciepłej wody

Przygotowanie:

Mąkę sól i wszystkie składniki wymieszać. Wodę z cukrem i drożdżami wymieszać i wlać do mąki. Odstawić na 20 minut. Wyleć do 2 blaszek keksówek. Odstawić na 20 minut. Piec w 200 stopniach około godziny.


Tak, to moje ulubione-kapcie "do kostki", ciepłe. Stwierdzenie "od podłogi ciągnie" wypadku tego domu jest prawdziwe. Kiedyś mama M. dziergała nam ciepłe kapcie z włóczki, jednak od pewnego czasu porzuciła to zajęcie. Twierdzi, że już palce i wzrok nie ten. Zostały kolorowe kłębki.



Mydło w kostce- rozczula, przypomina mi czasy dzieciństwa, tak jak ręcznik w róże.


Taki obraz chyba był we wszystkich domach na wsi. Nawet w mieście, w pokoju mojego dziadka wisiał chyba taki na ścianie. W niedzielę nie ma szans na dłuższe spanie-dzwony Kościoła nie dają szans na dłuższą drzemkę. Nawet pozostając w domu uczestniczy się we Mszy, Nagłośnienie w Kościele jest tak intensywne, że chyba nawet w piwnicy słychać nie tylko śpiew organisty ale każde słowo z księdza. O ile do księdza się przyzwyczaiłam o tyle do organisty bardzo mi trudno. 



Komentarze